David Parker Ray razem ze swoją dziewczyną przez kilkadziesiąt lat porywali, torturowali i gwałcili młode kobiety. Przetrzymywali je w „pudełku zabawek”, czyli specjalnie przystosowanej do tego przyczepie kempingowej. Policja podejrzewała, że Ray zamordował co najmniej 60 z nich.
Czuł się „Mistrzem” i właśnie tak kazał się do siebie zwracać swoim seksualnym niewolnicom. Nikt nie wiedział o jego zbrodniach, dopóki jednej z ofiar nie udało się uciec…
PRZYPADKOWY DOM
Późnym popołudniem, 22 marca 1999 roku, przerażona młoda kobieta wbiegła przed otwarte drzwi do przypadkowego, niewielkiego domu. Jego właścicielka w pierwszej chwili nawet się nie zorientowała, że w jej salonie stanęła zakrwawiona 22-letnia Cynthia. Dopiero po chwili jej wzrok od telewizora oderwał cichy płacz nieznajomej oraz jej błaganie o pomoc.
Niespodziewany i zupełnie nieznany gość przeraził ją tak bardzo, że w pierwszej chwili gospodyni rozważała nawet zastrzelenie intruza. Jednak, gdy przyjrzała się dokładniej młodej kobiecie – uzmysłowiła sobie, że nie jest ona napastnikiem, ale ofiarą. I że bardzo potrzebuje pomocy.
„Krew pokrywała włosy kobiety oraz jej twarz. Na całym ciele miała liczne siniaki i zadrapania. Była zupełnie naga, a na swojej szyi miała zapiętą metalową obrożę, z której zwisał długi, gruby łańcuch. Największe rany kobieta miała na swoich stopach, świadczące o tym, że boso pokonała znaczną odległość”
Początkowo kompletnie nie wiedziała, gdzie jest. Dowiedziała się, że dom, do którego wtargnęła znajduje się w niewielkim miasteczku Elephant Butte w południowej części stanu Nowy Meksyk. Około 250 km od miasta, w którym mieszkała. I skąd została uprowadzona.
Gospodyni zadzwoniła pod 911. Kilka minut później pod jej dom podjechał policyjny radiowóz. Ranna kobieta opowiedziała funkcjonariuszom, że trzy dni wcześniej została porwana przez mężczyznę, do którego musiała się zwracać „Mistrzu”. Towarzyszyła kobieta młodsza od niego. Jego żona lub dziewczyna – tego Cynthia nie była pewna.
MISTRZ I MISTRZYNI
Przez trzy kolejne dni oboje oprawcy przetrzymywali ją jako seksualną niewolnicę w swojej przyczepie kempingowej. Zagrozili też natychmiastową śmiercią, jeśli tylko będzie próbowała „wywinąć” im jakiś numer.
Cynthia w obawie przed utratą życia posłusznie wykonywała każde polecenie porywaczy. Gdy przychodzili do niej – nie broniła się, nie protestowała, nie krzyczała. Nie zamierzała jednak pozostać całkowicie bierna. Tylko czekała na najlepszą okazję do ucieczki. I taka możliwość nadarzyła się trzeciego dnia.

Najpierw przyszedł do niej Mistrz – bo tak kazał na siebie mówić wąsaty mężczyzna, swoim wyglądem wybiegający znacznie ponad sześćdziesiątkę. Gdy skończył się zabawiać – zmieniła go Mistrzyni – jego partnerka. Znacznie młodsza, może około czterdziestki.
Miała ochotę na masochistyczną zabawę. Na szyję Cynthii założyła grubą, metalową obrożę z długim łańcuchem, którego koniec przymocowała do wystającego z podłogi stalowego drążka za pomocą kłódki.
Kluczyk do niej powiesiła na gwoździ wbitym w ścianę. Mistrzyni do spełnienia swoich fantazji potrzebowała jeszcze kajdanek. Postanowiła po nie pójść. Cynthia wiedziała, że ma nie za wiele czasu. Najwyżej minutę, przy odrobinie szczęścia może ze dwie.
Postanowiła zaryzykować. Kluczyk od kłódki wisiał dobre dwa metry od niej. Naciągnięty do granic możliwości łańcuch sprawiał, że obroża niemal zgniotła jej gardło, a mimo to Cynthii udało się do niego dosięgnąć. Natychmiast odpięła kłódkę.
BIEG PO ŻYCIE
Dopadając do drzwi przyczepy niechcąco kopnęła leżący na ziemi przedmiot. Był to telefon komórkowy. Musiał on niepostrzeżenie wypaść Mistrzyni, gdy wychodziła. Podniosła go i wybrała numer 911.
Odezwała się operatorka, ale w tym właśnie momencie w drzwiach pojawiła się Mistrzyni. Uderzyła Cynthię w głowę. Najpierw pięścią, później lampą. Niewolnica upadła na podłogę, a jej twarz zalała się krwią. Telefon wypadł jej z ręki i wylądował tuż pod nogami oprawczyni, która podniosła go i rozłączyła nawiązane połączenie.

Porwana upadając zwaliła z regału drewnianą skrzynkę na narzędzia. Jej zawartość rozsypała się na podłogę. Wśród tych przedmiotów był szpikulec do lodu – gadżet, którego oprawcy wielokrotnie użyli do jej zranienia. Kobieta złapała szpikulec i ruszyła w stronę porywaczki, zamierzając ją zaatakować. Przestraszona Mistrzyni zrobiła unik. Odskoczyła w bok, odsłaniając tym samym wyjście z przyczepy. Cynthia instynktownie rzuciła się do ucieczki.
Biegła przed siebie. Boso po kamienistym podłożu w stronę zabudowań, które widziała przed sobą. Ciągnęła za sobą ciężki łańcuch, który wciąż był przymocowany do obroży na jej szyi. Czuła, że się dusi, a mimo to kontynuowała swój bieg po życie. Była przekonana, że Mistrzyni biegnie za nią. Spodziewała się również, że w każdej chwili może ją dogonić lub po prostu zastrzelić.
DLA DOBRA OFIAR?
Policjanci nie mogli uwierzyć w usłyszaną historię. Ofiara opisała swoją drogę ucieczki, dość dokładnie wskazując posesję, z którego uciekła. Znali to miejsce. Mieszkał tam 60-letni David Parker Ray. Kiedyś żołnierz, później jedyny w miasteczku mechanik samochodowy.

Po tym, jak karetka zabrała kobietę do szpitala, policjanci postanowili odwiedzić Davida. Gdy podjeżdżali pod jego dom, w tej samej chwili pojawił się samochód z biura szeryfa hrabstwa Sierra. Dyspozytorka poinformowała ich wcześniej o przerwanym połączeniu pochodzącym z tej lokalizacji. Uznała, że mogło dojść do przestępstwa, podczas którego ofiara została zmuszona do rozłączenia się.
David Parker Ray i jego 40-letnia partnerka zostali zatrzymani podczas próby pośpiesznego opuszczenia posesji swoim kamperem. Przewieziono ich na komisariat, gdzie złożyli zgodne zeznania. Przyznali się, że przetrzymywali kobietę przez trzy dni, ale zaznaczyli, że zrobili to wyłącznie na jej prośbę. Chcieli jedynie pomóc swojej znajomej i w ten sposób wyrwać ją z uzależnienia od heroiny.
Ofiara opowiedziała zupełnie inną historię, która zdaniem policji mogła być znacznie bliższa prawdy. Szybko uzyskano nakaz przeszukania podejrzanej posesji. Przedmioty odnalezione na miejscu zdawały się całkowicie zaprzeczać zeznaniom zatrzymanej pary. Bicze, wibratory, szpikulce do lodu oraz najróżniejsze narzędzia chirurgiczne raczej nie służą do walki z nałogiem narkotykowym.
Rozbita lampa pasowała do opisu przedstawionego przez ofiarę. Podobnie jak zabezpieczony fotel ginekologiczny. Dodatkowo policjanci znaleźli kilka sztuk broni oraz urządzenie służące do rażenia prądem. Istny zestaw tortur, rodem z najgorszych horrorów.






