Wdowy z wioski Nagyrev | #110 KRYMINATORIUM

Nad rzeką Cisą, około 120 km na południowy wschód od Budapesztu – leży zapomniana przez Boga, mała węgierska wioska Nagyrev. To właśnie tutaj kilka lat temu zmarł ostatni naoczny świadek tragicznego w skutkach „spisku wdów znad Cisy”, który w latach dwudziestych ubiegłego wieku doprowadził do wymordowania sporej części męskiej populacji Nagyrev i kilku sąsiednich wsi. Przez ponad dekadę mężczyźni ci byli systematycznie otruwani przez swoje żony, kochanki, córki, a nawet matki i babki.

Lep na muchy

Fazekas
Zsuzsi Fazekas postrzegano za znakomitą lekarkę, która zna się na wszystkich możliwych chorobach. | fot. br.pinterest.com

Ta niezwykła historia rozpoczęła się trzy lata przed wybuchem pierwszej wojny światowej, gdy do wsi Nagyrev przyjechała Zsuzsi Olah, trudniąca się szeroko rozumianą medycyną ludową. Kobieta wykazywała się dość dobrą znajomością leczniczych właściwości ziół. Poza tym podawała się za specjalistkę nie tylko od odbierania porodów, ale i od usuwania niechcianych ciąż.

Już jako Zsuzsi Fazekas szybko jednak odkryła, że ratowanie ludzkiego życia jest znacznie mniej dochodowym interesem niż jego skuteczne pozbawianie. „Ciocia Zsuzsi” opanowała do perfekcji pozyskiwanie zabójczej trucizny, jaką jest arszenik. Wkrótce zapotrzebowanie na jej usługi znacznie wzrosło…

Włoscy kochankowie, węgierscy tyrani

Gdy wybuchła pierwsza wojna światowa, wszyscy mężczyźni zdolni do noszenia broni zostali powołani do cesarskiej armii i wysłani na front. Kobiety zostały same. Wszystkim musiały zajmować się samodzielnie. Sporym problemem była dla nich opieka nad starszymi lub niepełnosprawnymi mężczyznami, którzy jako jedyni zostali we wsi. Niedługo później nastąpił nagły wzrost liczby zgonów…

Nieoczekiwanie, dla zapracowanych kobiet sporym wybawieniem okazał się założony w okolicy obóz dla jeńców wojennych. Przetrzymywani tam włoscy żołnierze byli niezwykle pracowici, kulturalni i… uwodzicielscy.

W 1918 roku przyszedł czas zakończenia Wielkiej Wojny. Traumatyczne przeżycia frontowe i odniesione w bojach rany sprawiły, że do Nagyrev powrócili sami zdeprawowani inwalidzi.

„Na wsi wszyscy piją!”

Lokalne kobiety przez wojenne lata przyzwyczaiły się do lepszego traktowania ze strony włoskich jeńców. Ci nauczyli je nie tylko tańca i zabawy, ale również poczucia własnej godności, czegoś, co było nie do zaakceptowania przez wiecznie pijaną męską populację Nagyrev.

Kilka miesięcy po wojnie śmiertelność wśród mężczyzn z Nagyrev zaczęła wzrastać. Nie umierali jednak od razu. Najpierw zaczynali chorować, potem stopniowo marnieli w oczach, nie wstając z własnych łóżek. Wreszcie wybijała ich ostatnia godzina.

groby
Władze rozkazały dokonać ekshumacji ciał mężczyzn pochowanych w ostatnim czasie. | fot. murderpedia.org

Z czasem zamówień na „spełnianie życzeń” było tak wiele, że aby im sprostać, pani Fazekas nauczyła kilka miejscowych żon skutecznego pozyskiwania arszeniku z lepu na muchy. Odtąd mogły one wytwarzać truciznę w zaciszu własnych chat.

Wkrótce o „spisku z Nagyrev” wiedziały już wszystkie kobiety z całego regionu. I milczały jak zaklęte. Pewne swojej bezkarności wdowy rozszerzyły więc swoją działalność na okoliczne wsie.

Uśmiech żony kościelnego

Morderczy proceder trwał w najlepsze przez kolejne lata. W zacieraniu dowodów zbrodni pomagał wdowom wtajemniczony w spisek węgierski urzędnik, który wystawiał stosowne akty zgonu.

Aż w końcu nadszedł rok 1929. Wtedy też swojej żonie podpadł kościelny, który miał problem z alkoholem i po jego spożyciu zachowywał się skandalicznie. Jego małżonka jednak pozostawała dziwnie spokojna.

Strach kościelnego rósł z każdą minutą. Mężczyzna był coraz bardziej pewny, że dobre uczynki żony nie mogą zwiastować nic miłego, przynajmniej dla niego samego. Przerażony mężczyzna pewnej nocy nie mógł nawet zasnąć. Był więc świadkiem jak do jego żony przyszła przed świtem sąsiadka – Esthera Sabo. Podsłuchał też część rozmowy kobiet…

Ostatnia ofiara cioci Zsuzsi

Kościelny następnego dnia wyruszył do pobliskiego miasta Szolnok, by o swoich podejrzeniach poinformować odpowiednie służby. Funkcjonariusze pojawili się w Nagyrev jeszcze tego samego dnia. Esthera Sabo została aresztowana, odwieziona do Szolnok i poddana przesłuchaniu.

Wieści o aresztowaniu Esthery dotarły do wioski następnego dnia. Przestraszone kobiety z „klubu wdów” zebrały się w domu „cioci Zsuzsi”, by zasięgnąć rady, co czynić dalej. Fazekas uspokoiła je, że trucizna, której używały, jest absolutnie niemożliwa do wykrycia i nie mają się czego obawiać. Niewyedukowana kobieta jednak bardzo się myliła.

W sprawie tej łącznie aresztowano blisko osiemdziesiąt kobiet i dwóch mężczyzn, w tym kuzyna Esthery Sabo, który przyznał się do wystawiania fałszywych aktów zgonu.

The_Women_of_Nagyrev
Trudno jest dziś ustalić prawdziwą liczbę ofiar „spisku wdów”. | fot. wikimannia.org

Proces „wdów z Nagyrev” rozpoczął się kilka tygodni później. Zebrane przez śledczych dowody pozwalały oskarżyć o masowe morderstwa dwadzieścia sześć kobiet, które w obawie o własne głowy, chętnie dzieliły się w trakcie rozprawy swoją wiedzą. Wyszło również na jaw, że ofiarami „spisku wdów” byli nie tylko źli mężowie.

Oficjalnie uważa się, że w Nagyrev i okolicach otrutych zostało około stu mężczyzn oraz bliżej nieokreślona liczba kobiet i dzieci.

Otruć nie znaczy zamordować

Kilka lat temu z życiem pożegnały się ostatnie kobiety z Nagyrev, pamiętające jeszcze morderczą atmosferę tamtych – jakże tragicznych dla węgierskich mężów – lat dwudziestych, ubiegłego wieku.

Jeśli wierzyć ich słowom – do podobnych przypadków dochodziło wtedy w całych okrojonych po wojnie Węgrzech. Władze o niczym nie wiedziały lub wiedzieć nie chciały…

Jaki los spotkał znachorkę z Nagyrev? Co z pozostałymi kobietami? Włączcie #110 odcinek Kryminatorium!

Słuchaj podcastów na: