Chciwość Irlandczyka
Na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, pochodzący z Irlandii Północnej 43-letni Patrick McKenna był pracownikiem w londyńskim oddziale brytyjskiej poczty. Jako starszy oficer ochrony transportu kolejowego – swoją pracę traktował jako spełnienie marzeń z dzieciństwa.
McKenna był nie tylko wielkim miłośnikiem kolei, ale również oddanym pracownikiem poczty. Niemal obsesyjnie troszczył się o bezpieczeństwo przewozów. Nie mógł pogodzić się ze zbyt luźnym podejściem jego przełożonych do przestrzegania nowych zasad bezpieczeństwa wprowadzonych przez Wydział Śledczy Brytyjskiej Poczty.
Czy to właśnie wtedy w głowie Irlandczyka zrodził się plan dania nauczki urzędnikom lekceważącym zasady bezpieczeństwa? Faktem jest, że już w pierwszych dniach 1963 roku McKenna postanowił obrabować pocztowy pociąg.

Oczywiście nie mógł dokonać tego osobiście. Potrzebował więc zaufanej grupy osób, która zrobi to za niego. Jedną z takich osób był bez wątpienia jego bliski przyjaciel – 34-letni fryzjer z Londynu – Gordon Goody.
Kolejowi złodzieje
Przez kolejne miesiące pięcioosobowy gang rabusiów szczegółowo opracowywał plan napadu. „Mózgiem” skoku został 32-letni Bruce Reynolds, najbardziej doświadczony złodziej z całej grupy.
Jednak pięciu złodziei to stanowczo za mało do obrabowania pociągu, którym podróżować miało ponad 70 pocztowców. Grupa potrzebowała więc wspólników i to najlepiej doświadczonych w „robocie” z pociągami. Wkrótce gang liczył już 16„specjalistów”…
Zaplanowano, że napad odbędzie się 8 sierpnia, na moście w pobliżu miasteczka Mentmore w hrabstwie Buckinghamshire. Zgodnie z zapewnieniami jednego z informatorów, nikt z 72-osobowej załogi pociągu miał nie być uzbrojony. Złodzieje całkowicie zrezygnowali więc z zabrania na akcję jakiejkolwiek broni palnej.
Do rozwiązania pozostał jeszcze tylko jeden, ostatni problem. Jak zatrzymać pędzącą lokomotywę?
Czerwone światło
W środę, 7 sierpnia 1963 roku pociąg pocztowy wyruszył z Dworca Centralnego w szkockim Glasgow. Do Londynu miał przybyć następnego ranka o godzinie 4:00. Skład liczył 12 wagonów.

Drugi wagon za lokomotywą nazywany był „magazynem przesyłek wartościowych”. Zwykle przewożono w nim gotówkę umieszczoną w dużych płóciennych workach. Według ostrożnych szacunków irlandzkiego informatora wagon ten przewoził około 300 tysięcy funtów, a pilnować go miało pięciu pocztowców.
O godzinie 3:00 nad ranem – w odległości około 65 km od Londynu maszynista zauważył, że na sygnalizatorze pali się czerwone światło. O tej porze sygnalizator powinien wskazywać światło zielone.
Mężczyzna nie miał pojęcia, że za zmianę oświetlenia odpowiada nie zawiadowca ruchu, ale jeden z członków gangu złodziei…
Musiał jednak zareagować. Raptownie wyhamował i w końcu zatrzymał cały skład. Pociąg nie dysponował bezpośrednią łącznością, więc pomocnik maszynisty wyszedł z kabiny, aby z pobliskiej budki służbowej zadzwonić do centrali i zapytać o powód zmiany świateł. Telefon jednak nie działał. Godzinę wcześniej złodzieje przecięli wszystkie kable.
Gdy pomocnik wracał do lokomotywy, z mroku wyskoczyło na niego dwóch mężczyzn. Bez trudu go obezwładnili. W tym samym czasie inni uczestnicy napadu weszli do lokomotywy z obu jej stron.
„To nie ten model!”
Po odłączeniu pożądanej części składu złodzieje musieli uruchomić lokomotywę i przemieścić ją niecały kilometr dalej – do najbliższego mostu. Tam już czekały dwa przygotowane wcześniej samochody dostawcze, na które planowano załadować skradziony ładunek.
Wtedy też w oczy przywódcy bandy po raz pierwszy zajrzał strach. Okazało się, że nie wszystko poszło zgodnie z planem. Lokomotywa miała być innego, starszego typu…
Skład w końcu ruszył, by zatrzymać się 800 metrów dalej – dokładnie na najbliższym moście kolejowym w pobliżu miasteczka Mentmore w hrabstwie Buckinghamshire.

Tam rabusie wskoczyli do wagonu, żeby dokładnie przyjrzeć się swojemu łupowi. Na miejscu ich zamurowało. Zamiast spodziewanych 300 tysięcy funtów, w wagonie znajdowało się ich blisko 3 miliony! Była to równowartość dzisiejszych 60 milionów funtów…
30 minut
Plan nie uwzględniał również przeniesienia tak dużej ilości worków. Złodzieje zdążyli przeładować 120 ze 128 worków znajdujących się w wagonie. 8 pozostało na miejscu.
Kwadrans przed godziną czwartą – a więc po 45 minutach od rozpoczęcia napadu – gang był gotowy do odjazdu. Dwa auta ruszyły z piskiem opon. Skierowały się w stronę oddalonej o 50 kilometrów farmy.
Gdy tylko bandyci odjechali, kilku pocztowcom udało się poluzować liny, którymi byli związani. Wybiegli z wagonu i zatrzymali nadjeżdżający z naprzeciwka pociąg towarowy. Ze znajdującego się w nim radiotelefonu powiadomili policję o dokonanym napadzie.
Złodzieje zaś na farmie zamierzali spędzić około tygodnia – do czasu aż sprawa napadu nieco ucichnie.
Tymczasem już następnego dnia usłyszeli w radiu, że Scotland Yard przeszukuje okoliczne wioski. Wszyscy zadawali sobie pytanie: jakim cudem służby wpadły na ich trop…
Gdzie rabusie popełnili błąd? Jak potoczyły się ich losy i czy udało się ich schwytać? O tym w #137 odcinku Kryminatorium!