Doktor mitoman | 211. GŁOŚNE ZBRODNIE

Tą sprawą żyła cała Francja w latach 90-tych. To historia o mężczyźnie, który wiecznie udawał. Kłamał, że skończył studia i że został lekarzem. Okłamywał każdego dnia rodzinę, mówiąc, że wychodzi do pracy, że wyjeżdża w podróże służbowe. I każdego dnia, przez całe 18 lat te kłamstwa były przyjmowane za prawdę. Był szanowany, lubiany a niekiedy i podziwiany. Wzór męża i ojca. Człowiek sukcesu. Prestiżowa posada, dom, dobry samochód. Nikt go o nic nie podejrzewał. Wszyscy mu wierzyli. Był wzorem dla innych – uprzejmy, pracowity, oddany rodzinie. To była tylko maska. Maska, za którą krył wszystkie swoje życiowe niepowodzenia. Jak pewnie się domyślcie kłamstwa nie były jego jedynym grzechem, w przeciwnym razie nie trafiłby na ten podcast. Z czasem z oszusta przerodził się w mordercę. 

 

Jean-Claude Romand

Ojciec, Jean-Claude Romand był zarządcą lasu i rolnikiem, matka gospodynią domową. Nasz (anty) bohater przyszedł na świat 11 lutego 1954 roku małym m miasteczku niedaleko szwajcarskiej granicy. Egzamin maturalny zdał w 1971 r.Według biegłych psychiatrów badających jego sprawę a także zeznań najbliższych, kłamać zaczął na studiach. Przeniósł się z wydziału matematyki na medycynę. Ojcu powiedział, że to ze względów zdrowotnych. Zataił prawdę z obawy przed rozczarowaniem rodziców, tak dumnych ze swojego jedynego syna, ale także dlatego, że chciał się zbliżyć do studiującej farmację kuzynki Florence , która później została jego żoną. 

Nie udało mu się zdać egzaminów na drugim roku studiów jednak rodzinę zapewnił o pozytywnym ich wyniku. W latach 1976 – 1986 zapisywał się dwanaście razy na drugi rok studiów medycyny na uniwersytecie w Lyonie. Nigdy jednak nie zdał zaległych egzaminów. Pojawiał się na wykładach stwarzając wrażenie, że nadal jest studentem. Pogłębiał wiedzę medyczną nie na wykładach a czytając książki i podręczniki medyczne w bibliotekach i kafejkach. 

Poślubił Florence z którą miał dwójkę dzieci. Niepodejrzewającej prawdy żonie powiedział, że jest zatrudniony jako lekarz – naukowiec (specjalizujący się w leczeniu miażdżycy) w siedzibie Światowej Organizacji Zdrowia w Genewie. 

 

Pożyczki i kłamstwa

Środki na utrzymanie rodziny zdobywał pożyczając pieniądze od członków rodziny i przyjaciół. Tłumaczył, że chce je zalakować na kontach w bankach szwajcarskich i w ten sposób trochę zarobić. Gdy miał 26 lat poinformował żonę, że jest chory na raka i jest w trakcie leczenia. Dawało mu to pretekst do unikania wrażliwych tematów rozmów takie jak jego praca. Pozwalało zarazem odizolowywać się w domowym zaciszu oraz pożyczać pieniądze pod pretekstem zakupu drogich lekarstw. Przyjaciele i znajomi z czasów młodości wspominali go dobrze. 

Jednak życie nie wymagało, aby kłamał. Kłamał chcąc ukryć życiowe niepowodzenia. Jako dziecko niczym nie różnił się od rówieśników, choć zdaniem rodziców był wybitnie uzdolniony. Ta nad troskliwość i zatajanie prawdy w rodzinie stała się źródłem jego późniejszej fantazji. Fantazji, która przerodziła się w kłamstwa i która doprowadziła do morderstwa.

Nie był urodzonym kłamcą. Według biegłych psychiatrów to życie nauczyło go kłamać.

 

Dwulicowy człowiek

Jean-Claude Romand miał dwie twarze dla jednej i tej samej osoby. Z jednej strony był uroczym sąsiadem, kochającym mężem i wzorowym ojcem. Genialny badacz podziwiany przez wszystkich. Z drugiej strony kłamca i manipulator, który oszukiwał żonę, dzieci, rodziców i przyjaciół. Każdego dnia fałszywy lekarz towarzyszył swoim dzieciom w drodze do szkoły, a następnie spędzał dzień w siedzibie WHO z odznaką gościa lub spacerując po centrach miast lub lasach lub czytając podręczniki medyczne w samochodzie.

 Czasami udawał, że udaje się w podróż służbową a tak naprawdę jechał na kilka dni do hotelu. Kupował przewodniki turystyczne i wracał z prezentami dla najbliższych. Opowiadał rodzinie o dniach, które nigdy nie istniały. Mówił żonie, że wybiera się na kongres w Tokio, a dni spędzał na poboczach autostrad lub spacerując po okolicznych lasach. Miał bujną wyobraźnię i potrafił być bardzo przekonujący. Zresztą, dlaczego mieli mu nie wierzyć?

W trakcie swoich licznych eskapad na parkingi, do bibliotek i okolicznych lasów poznał kobietę, Chantal Delalande (czytaj: szantal delaland), z którą nawiązał romans skrywany tak jak wszystko inne w jego życiu.

„Wszystko trwało aż do dnia, gdy na koncie bankowym zabrakło pieniędzy. Stopniowo krewni odkrywali jego mitomanię, podczas gdy inni żądali zwrotu pieniędzy. W 1988 roku teść poprosił go o częściowy zwrot dużej sumy, którą mu pożyczył. Nie doczekał się pieniędzy zakończywszy życie w wyniku upadku ze schodów w swoim domu. Nasz bohater był jedynym świadkiem tego zdarzenia.”

 

Jean-Claude Romand – efekty mitomanii

Z biegiem lat wykruszyła się liczba chętnych do pożyczania pieniędzy a zaczęły pojawiać się podejrzenia. Jean-Claude Romand czuł się coraz bardziej osaczony. Według Emmanuela Carrère  autora książki „L’Adversaire„(„Przeciwnik”) ostatni rok był pod tym względem  zagrożeniem dla Jean-Claude Romanda. Za każdym razem, gdy kogoś spotykał, był do niego adresowany list lub telefon dzwonił w domu, lęk wiązał mu żołądek. Obawiał się demistyfikacji, czuł, że nadszedł czas i że jego oszustwo zostanie ujawnione.

W 1992 r. roku atmosfera w domu była inna niż w latach poprzednich. Święta Bożego Narodzenia, pozbawione były radosnej atmosfery. Zastąpił ją podświadomie odczuwalny niepokój i wzajemna nieufność.  Nie jest możliwe, aby żona nie domyślała się, że nie wszystko jest zgodne z tym co twierdził jej mąż. 

To właśnie w 1992 r. wszystko w misternie zmyślonym świecie a zaczęło się psuć. Prawda brała górę nad kłamstwem. Kobieta nabierała coraz większych wątpliwości, a kochanka chciała odzyskać dużą sumę pieniędzy, które mu pożyczyła. Banki zaczęły się upominać o zaległe kwoty. Przyjaciele i znajomi zastanawiali się coraz częściej, dlaczego jego nazwisko nie pojawia się na liście WHO. Czuł się osaczony i zdemaskowany.

Żona zaczęła zadawać niewygodne pytania. Rozmowa dwóch matek odbierających podobnie jak ona dzieci ze szkoły zwróciła jej uwagę. Kobieta, której mąż pracował w WHO, opowiadała koleżance o choince organizowanej w pracy męża. Florence i jej dzieci nigdy tam nie były. Nie zaprosił ich ani razu do swojego biura. Ta myśl nie dawała jej spokoju. 

 

Aż w końcu rankiem 9 stycznia 1993 roku wydarzyło się coś co odmieniło losy tej rodziny. Tego dnia mężczyzna zabił swoją 37-letnią żonę w ich domu zadając jej cios w głowę wałkiem do ciasta, gdy spała. Następnie poprosił swoją 7-letnią córkę, aby się położyła. Tłumaczył, że musi zmierzyć jej temperaturę. Zabił ją strzałem z karabinu i zrobił to samo ze swoim 5 – letnim synem. Wolał zabić członków swojej rodziny niż powiedzieć im całą prawdę. Dlaczego? Sprawdź słuchając 211 odcinka Kryminatorium – jest już online!

Przegapiłeś poprzedni odcinek? Nic straconego – sprawdź tutaj

Słuchaj podcastów na: