Czaił się w zaroślach obok torów | 210. ARCHIWUM X

Latem 1992 roku małym, spokojnym miasteczkiem pomiędzy Gnieznem a Bydgoszczą wstrząsnęła wieść o zabójstwie 57-letniej kobiety. I choć od tego wydarzenia upłynie w tym roku 30 lat, to nadal nie wiemy, kto i dlaczego zamordował emerytowaną opiekunkę przedszkolną. O dokonanie tej zbrodni podejrzewano swego czasu słynnego „wampira z Bytowa”, Leszka Pękalskiego, ale ostatecznie nie został on za nią skazany. Sama historia tego zabójstwa należy do mniej znanych, nierozwiązanych zagadek z polskiego Archiwum X – spróbujmy zatem przybliżyć przynajmniej te okoliczności zbrodni, które udało się w śledztwie ustalić.

 

Klara ze Żnina

We wtorek 28 lipca 1992 roku. Nic wówczas nie zapowiadało zbliżającej się tragedii; nikt spośród członków rodziny i kręgu znajomych Klary nie przypuszczał, że będzie to jej ostatni dzień życia. Pani Klara Grabowska, rocznik trzydziesty piąty, zamieszkiwała wraz z rodziną w niewielkim bloku przy ul. Pocztowej w Żninie. Od roku była już na emeryturze i zajmowała się głównie domem. Wcześniej pracowała jako opiekunka w Przedszkolu Miejskim nr 2. 

Od 1964 roku była zamężna z Edwardem. Układało im się dobrze, ich życie upływało w spokoju i harmonii, nie mieli większych, poważniejszych zatargów. Mieli jedną córkę Jolantę, a ponadto pani Klara miała jeszcze syna Ryszarda z poprzedniego związku. Większość czasu spędzała w domu, a jeśli wychodziła z mieszkania, to najczęściej na zakupy, na działki, albo do kościoła czy na cmentarz parafialny św. Floriana, gdzie spoczywali jej rodzice. 

Nie miała powodów, by kogokolwiek się obawiać – nie była z nikim skonfliktowana, nikt jej niczym nie groził; była powszechnie lubiana. Dbała o siebie i o swój wygląd zewnętrzny, chętnie nosiła biżuterię. 28 lipca 1992 roku –  w godzinach popołudniowych państwo Grabowscy przebywali na terenie ogródków działkowych przy ul. Szkolnej, tuż obok Jeziora Żnińskiego Małego. Jak wiemy, pani Klara, dysponując teraz dużą ilością wolnego czasu oraz korzystając z letniej aury, nieco częściej wyjeżdżała na działki. Na miejsce oboje, Klara i Edward, dojeżdżali rowerem – co będzie miało dość istotne znaczenie w opisywanej historii. 

Żnin to miejsce akcji dzisiejszego odcinka. Pani Klara i Pan Edward rozstali się przed bramą swojej działki. Klara pojechała zawieźć rodzicom kwiaty na cmentarz. Nie wróciła już do domu.

 

Pojechała rowerem na cmentarz

Pan Edward pracował w ogródku, pani Klara przygotowywała obiad, a ponadto małżonkowie spędzali czas na rozmowach z właścicielami sąsiednich działek. Przez kilka godzin nic istotnego się nie działo, wszystko wyglądało w jak najlepszym porządku – tak jak wiele razy w przeszłości. Była ładna pogoda, otoczenie zieleni i orzeźwiające powietrze napływające znad pobliskiego jeziora sprawiało wrażenie, że nic nie jest w stanie zakłócić spokoju państwa Grabowskich.

 A jednak, jak się wkrótce miało okazać, były to już niestety ostatnie chwile sielanki. Około godziny 16.00 zaczęły powoli następować wydarzenia, które w ciągu kolejnych kilkudziesięciu minut przybrały niespodziewany, niezwykle dramatyczny obrót. Tak oto początek tych wydarzeń opisał w swoich późniejszych zeznaniach mąż Klary, Edward:

„W pewnej chwili, kiedy przebywałem na działce z żoną, ona powiedziała do mnie, że mamy ładne kwiaty i pojedzie rowerem na cmentarz zawieźć kwiaty na grób swoich rodziców (…) Żona narwała tych kwiatów, wzięła rower i wzięła torbę (…) na palcach dłoni miała dwie obrączki, po jednej na każdej dłoni (…) na szyi łańcuszek posrebrzany z wizerunkiem papieża. Kiedy wychodziła z działki, ja również opuściłem działkę. Rozstaliśmy się z żoną na ul. Szkolnej. Ja udałem się do Rydlewa, czyli w lewo, a żona udała się w kierunku prawym, to jest w kierunku ścieżki przy torach kolejki wąskotorowej. Umówiliśmy się, że ma wrócić na działkę i później razem zbierzemy owoce i warzywa , po czym wspólnie wrócimy do domu.”

Około godzinę później, zgodnie z umową, pan Edward powrócił z Rydlewa na działkę w Żninie. Miał nadzieję zastać tam małżonkę, ale – z lekkim zdziwieniem – stwierdził, że Klary nadal tam nie ma. Postanowił więc na nią zaczekać i w międzyczasie popracować jeszcze trochę w ogródku. Niestety, okres wyczekiwania wydłużał się. Bicie pobliskich dzwonów kościelnych wskazywało, że minęła już 17.30, następnie 18.00, a żony nadal nie było. 

 

Klara nie wróciła do domu

W końcu pan Edward pomyślał, że Klara widocznie pojechała z cmentarza prosto do domu i na działkę już nie przyjedzie. Wobec tego mężczyzna zapakował zebrane warzywa i owoce i sam też udał się w drogę powrotną do domu. W tym momencie nie odczuwał jeszcze żadnego niepokoju. Gdy przejeżdżał rowerem przez żniński Rynek, zegar na baszcie wskazywał 18.45. 

Po wejściu do mieszkania przy od razu zapytał córkę J, czy mama już wróciła – ta odpowiedziała, że nie. Pomyślał wprawdzie, że żona być może wstąpiła po drodze do którejś ze swoich znajomych, co w przeszłości wiele razy się zdarzało, ale jednocześnie pojawiły się już pierwsze oznaki zaniepokojenia. Klara, jeśli tylko zapowiadała przyjazd na działkę, to zawsze dotrzymywała słowa. A tym razem tak się nie stało. Dlaczego? 

Z każdą upływającą godziną stopniowo wzrastało zdenerwowanie. Zwłaszcza po 22.00 – wtedy było już bardzo mało prawdopodobne, aby Klara zasiedziała się u którejś z koleżanek do tak późnej pory. Czy zatem przytrafiło jej się coś złego? Może miała jakiś wypadek albo zasłabła i wymaga pilnej pomocy? 

 

Poszukiwania

W końcu, o 1.00 w nocy, na wyraźne żądanie córki, pan Edward razem z zięciem Ryszardem wszczęli poszukiwania – wyszli z mieszkania i udali się w kierunku cmentarza, z nadzieją, że po drodze odnajdą Klarę. Doszli do samego, oddalonego o ok. 1,5 km cmentarza, ale niestety po Klarze nie było żadnego śladu. No…, prawie żadnego – przy grobie rodziców Klary Edward zauważył kwiaty, które po południu małżonka zebrała na działce. Pomimo nocnej pory dały się też zauważyć ślady grabienia wokół grobowca. Był to wyraźny sygnał, że Klara dotarła na cmentarz cała i zdrowa. W takim razie coś złego musiało się jej przytrafić w drodze powrotnej – skoro nie dotarła ani na działkę, ani do domu. Ale co się mogło stać? I gdzie? 

Wracając do domu Edward z synem przechodzili ścieżką wzdłuż torów kolejki wąskotorowej – tą samą, którą wcześniej Klara jechała na cmentarz. Ścieżka ta prowadzi od cmentarza do ul. Szkolnej. Panowie, przechodząc nią oświetlali latarkami pobocza, ale niczego istotnego nie zauważyli. Nie byli wówczas jeszcze świadomi, że od rozwiązania zagadki dzieliły ich dosłownie metry… Po dotarciu na ul. Szkolną wstąpili jeszcze na działkę, ale i tam nie było po kobiecie ani śladu. Nigdzie nie znaleźli też jej roweru. W końcu pozostało im już tylko jedno wyjście z tej sytuacji – zgłosić na policji zaginięcie oraz sprawdzić, czy nie uległa ona jakiemuś wypadkowi, w efekcie którego mogłaby trafić do szpitala. W szpitalu jednak Klary nie było…

 

Odnalezienie roweru Klary

O świcie 29 lipca, do poszukiwań dołączyła żnińska policja. Oprócz Klary szukano także roweru-składaka marki „Jubilat” koloru czerwonego, którym poruszała się zaginiona, gdyż i ten przepadł bez śladu, a miejsce, w którym się znajdował mogło przecież dostarczyć ważnych wskazówek co do losu samej kobiety. 

I tu, na szczęście w nieszczęściu, jeszcze tego samego dnia doszło do pierwszego przełomu. Oto w godzinach popołudniowych brat zaginionej – pan Roman – odnalazł rower siostry w trzcinie nad brzegiem Jeziora Żnińskiego Małego, od strony ul. Szkolnej, na cypelku zwanym przez okolicznych mieszkańców „trzecim nordem”. Tak dziwne miejsce znalezienia roweru wskazywało, że został on tam umyślnie przez kogoś obcego porzucony, a nie pozostawiony przez właścicielkę. Klara by tego nie zrobiła. To pozwoliło policjantom wyciągnąć wstępne wnioski. 

Była to dla nich pierwsza wyraźna oznaka, że za zaginięciem kobiety musiały stać osoby trzecie. A to z kolei oznaczało, że do zaginięcia doszło prawdopodobnie w jakichś przestępczych okolicznościach. Ale co dokładnie się stało? Czy Klara została uprowadzona? A może zamordowana, a jej ciało ukryte? 

 

Krzysztof Jackowski

Ta zagadka robiła się coraz bardziej nieprzyjemna, a poszukiwania niestety wyraźnie zmierzały już w kierunku śledztwa o charakterze czysto kryminalnym. Nie wróżyło to najlepiej dla członków rodziny. Wprawdzie tliła się jeszcze niewielka iskierka nadziei, że Klara odnajdzie się cała i zdrowa, ale nadzieje te malały z każdą godziną i każdym upływającym dniem. A kolejne dni, a następnie tygodnie mijały bez większych rezultatów. Klara Grabowska od 28 lipca pozostawała zaginiona.  

Członkowie rodziny chwytali się różnych możliwych sposobów na odnalezienie Klary. Nie omieszkali przy tym skorzystać m.in. z pomocy różdżkarzy oraz – jak to ujęto w zeznaniach – „jasnowidza z Człuchowa”, czyli mało wówczas jeszcze znanego Krzysztofa Jackowskiego. 

Radiesteci wskazywali kilka możliwych miejsc pobytu Klary, ale żadna z tych sugestii nie potwierdziła się. Z kolei Krzysztof Jackowski stwierdził, że Klara Grabowska została zamordowana, a jej zwłoki przysypane ziemią. Określił przy tym sposób ułożenia ciała zmarłej, a także przybliżony wygląd sprawcy mordu – miał on chodzić ubrany na czarno i utykać na jedną nogę. Sprawiał niepozorne, niegroźne wrażenie, niepasujące do stereotypowych wyobrażeń o brutalnych mordercach. 

 

Przełom w sprawie, zeznania koleżanki Klary

Brat zaginionej, pan Roman, dobrze zapamiętał tę wizję – w pewnym sensie przydała mu się ona po upływie kolejnych dni, kiedy w końcu tajemnica zaginięcia jego siostry zmierzała powoli ku wyjaśnieniu. Niestety, na tym etapie poszukiwań już praktycznie nikt w rodzinie nie łudził się, że jeszcze kiedykolwiek zobaczy Klarę żywą. Wszystkie poszlaki i ustalone dotąd fakty wskazywały, że nie żyje. 

Do kolejnego, przełomu w sprawie doszło 11 września 1992 roku, a więc po upływie 45 dni od momentu, gdy widziano Klarę po raz ostatni. Tego dnia z panem Romanem rozmawiała koleżanka Klary – przekazała mu swoje interesujące spostrzeżenia: mianowicie, przechodząc ścieżką wzdłuż torów kolejki wąskotorowej, a więc tą samą ścieżką, którą feralnego dnia Klara jechała rowerem na cmentarz, poczuła silny fetor przypominający, jak to ujęła, „zapach padliny”. Ta informacja od razu przykuła uwagę pana Romana – skojarzył ją z wcześniejszą sugestią Krzysztofa Jackowskiego, że Klara została zamordowana, a jej zwłoki przysypane ziemią. 

Czyżby zatem jasnowidz miał rację, nakreślając swoją dramatyczną wizję? Pan Roman poprosił kobietę o dokładne opisanie tego miejsca – okazało się, że chodzi o odcinek pobocza torów porośnięty trzciną, między ul. Szkolną a cmentarzem, na lewo od torów, patrząc w stronę cmentarza. 

 

Ciało Klary

Mężczyzna nie miał najmniejszych wątpliwości, że ten trop należy koniecznie zweryfikować – następnego dnia, 12 września, skontaktował się z synem zaginionej, Ryszardem, i przekazał mu te rewelacje. Około godziny 13.00 obaj panowie wybrali się więc we wskazane miejsce, by sprawdzić, czy rzeczywiście unosi się tam nieprzyjemny zapach – a jeśli tak, to co było jego źródłem. W końcu, po kilku chwilach penetracji, wszystko stało się jasne. 

 

Obszukaliśmy cały teren i gdy mieliśmy już skończyć, to mój siostrzeniec zauważył, że coś wystaje z ziemi. Określił to jako padlinę. Było to w odległości około 15-20 metrów od torów. Podszedłem bliżej i zobaczyłem, że jest to noga ludzka. Chciałem się upewnić, podhaczyłem kijem nogę, ukazała się stopa. Wtedy nie miałem żadnych wątpliwości. Domyślałem się, że są to zwłoki siostry, ponieważ nie słyszałem o żadnym innym zaginięciu. Natychmiast udaliśmy się na policję i powiadomiliśmy o znalezieniu zwłok. – Roman

 

Była to prawdopodobnie najdramatyczniejsza chwila w życiu członków rodziny zaginionej – owe godziny popołudniowe 12 września 1992 roku. Zwłoki znalezione przy torach wprawdzie nie zostały wówczas jeszcze formalnie zidentyfikowane, ale rodzina domyślała się już, do kogo one należały. Dobiegły zatem końca poszukiwania, choć niestety z tragicznym skutkiem. Wszystko wskazywało też, że śmierć kobiety była rezultatem zabójstwa.

 

Fragment protokołu

O zaistniałym znalezisku powiadomiono także prokuraturę żnińską oraz Komendę Wojewódzką Policji w Bydgoszczy; powołano specjalną grupę operacyjno-śledczą. Na miejsce przybył lekarz medycyny sądowej., który wstępnie oszacował, iż zgon ofiary nastąpił przed około miesiącem. 

Oględziny rozpoczęły się formalnie o godz. 17.25, przy temperaturze powietrza 22 stopni Celsjusza. Trwały niemal półtorej godziny. W protokole możemy przeczytać m.in. taki fragment:

Widać kawałek nogi, tj. od stopy do połowy lewego uda. Tkanka na widocznym odcinku jest koloru żółto-brązowego z widocznymi ubytkami na kolanie i udzie. Dolna część nogi, od palców do połowy łydki jest koloru ciemnego, pokryta warstwą ziemi; noga zgięta jest w kolanie pod kątem 90 stopni (…) Po zdjęciu warstwy ziemi, po otarciu pleców ujawniono głowę wraz z włosami (…) na którą naciągnięty jest częściowo sweter koloru czarno-białego ze ściągaczem (…) Twarz niewidoczna, przysypana ziemią. Zwłoki leżą na prawym boku, prawa noga przysypana ziemią na całej długości (…) bez widocznych śladów obuwia. Na długości od stóp do wysokości piersi nie ujawniono śladów odzieży. 

Dalej następuje drastyczny opis zwłok po całkowitym ich odkopaniu i odwróceniu na plecy. Jednocześnie z ziemi wydobyto kilka przedmiotów, które zabezpieczono jako dowody rzeczowe. Były to między innymi: szklana buteleczka z zawartością bezbarwnego płynu, metalowa klamra, fragment ucha okularów oraz jakiś skorodowany, metalowy przedmiot, który protokół określa enigmatycznie jako „narzędzie”.

 

To tylko fragment historii Klary ze Żnina. Szczegóły poznasz słuchając najnowszego, 210. odcinka KRYMINATORIUM. Już teraz, w Twoich ulubionych aplikacjach podcastowych

Słuchaj podcastów na: