Czy wyśniła własne porwanie? | 221. ZAGINIĘCIA

Poszła do pracy, a kilka godzin później zniknęła w tajemniczych okolicznościach. Sprawa Cindy Anderson jest jedną z najbardziej zagadkowych spraw kryminalnych ze Stanów Zjednoczonych. Jej zaginięcie poprzedziła seria dziwnych wydarzeń i cała historia brzmi jak gotowy scenariusz filmu. Dziewczynę nawiedzały koszmary o tym, że ktoś porywa i odbiera jej życie. Czy tak wydarzyło się naprawdę kilka miesięcy później? 

 

Portret Cindy Anderson ze strony internetowej NamUs – National Missing and Unidentified Persons System (narodowego systemu osób zaginionych i niezidentyfikowanych), sprawa Cindy ma numer #MP10491

Koszmary Cindy Anderson

Słysząc pukanie i widząc za szybą zarys męskiej sylwetki, młoda kobieta – Cindy Anderson bez chwili wahania podeszła do drzwi, aby je otworzyć. Była przekonana, że to jej chłopak albo być może ojciec, który zapomniał kluczy od domu. Jednak kiedy drzwi się otwierały, Cindy spostrzegała w progu mężczyznę, którego wcześniej nie widziała na oczy. Mimo to nie podejrzewała niczego złego i wpuściła go do środka. 

Wtedy działo się coś nieoczekiwanego. Nieznajomy chwytał ją gwałtownie za ramiona i próbował wywlec z domu. Cindy chciała się wydostać z jego objęć, ale za każdym razem agresor okazywał się znacznie silniejszy niż ona. 

W kluczowym momencie dziewczyna budziła się, a jej krzyk mogli usłyszeć wszyscy domownicy. To zazwyczaj jej matka zrywała się z łóżka i biegła do niej upewnić się, czy z córką wszystko w porządku. Przytulała ją i uspokajała, powtarzając, że to tylko zły sen

„Po przebudzeniu dziewczyna zazwyczaj była przerażona. Płakała i nawet uspokajający ton jej matki, zapewniający, że to tylko zły sen i nic złego jej się nie przytrafi, nie był w stanie nic zdziałać. Matce z wyrzutem i przejęciem odpowiadała, że mężczyzna zamordował ją we śnie. Zupełnie jakby przytrafiło jej się to naprawdę”.

Cindy czuła, że jest inaczej. Koszmar powracał i stale się powtarzał. Czasami rozgrywał się w jej domu, w którym mieszkała całe swoje życie i gdzie przecież miała czuć się bezpiecznie. Zdarzało się, że oprawca pojawiał się w kancelarii prawnej, w której pracowała i stamtąd ją porywał. Nawiedzał ją wyłącznie w śnie i robił krzywdę. Może te koszmary były jakimś znakiem z niebios. Może były pewnego rodzaju ostrzeżeniem? Fakty są takie, że już wkrótce w jej życie owiane zostanie wielką tajemnicą.

 

14 sierpnia 1981 r.

Cindy Anderson wyszła rano do pracy, jej bliscy nie podejrzewali, że już nigdy jej nie zobaczą. Zaledwie 20-letnia kobieta zaginęła, nie pozostawiając po sobie śladów, zupełnie jakby rozpłynęła się w powietrzu.

Od jakiegoś czasu pracowała w kancelarii prawnej w rodzinnym Toledo w stanie Ohio. Była sekretarką i bardzo lubiła swoją pracę, ale uznała, że czas na zmiany. Złożyła dwutygodniowe wypowiedzenie umowy, a po tym czasie miała wyjechać, by podjąć naukę w college’u. Cieszyła się na nowy etap w życiu, zwłaszcza że miał towarzyszyć jej chłopak.

Tamtego pamiętnego dla jej bliskich dnia nie zjadła z nimi śniadania. Dom opuściła o 8:30, a 20 minut później była już pod kancelarią. Ostatni raz świadkowie widzieli ją niecałą godzinę później. Kiedy w południe w biurze zjawili się jej pracodawcy, dziewczyny już nie było.

 

– Drzwi od kancelarii były zamknięte, ale nie wyłączono światła i klimatyzacji. Zauważyliśmy, że nigdzie nie ma jej torebki, więc pierwszą myślą było, że musiała wyjść coś załatwić. Mogła pójść wysłać list do klienta lub odebrać paczkę. Jednak jak wchodziliśmy do budynku, wydawało mi się, że na parkingu widziałem jej samochód. Poszedłem to sprawdzić i tak faktycznie było. Pomyślałem, że musiała pójść gdzieś niedaleko, np. do pobliskiej kawiarni po kawę. – relacjonuje świadek

 


Niepokojące ślady

Mimo to minuty mijały nieubłaganie, a ich pracownica nie wracała. Początkowa irytacja zamieniła się w niepokój. Cindy nie porzuciłaby swoich obowiązków bez słowa. Byli przekonani, że gdyby miała coś pilnego do załatwienia, zadzwoniłaby do nich albo chociaż zostawiła karteczkę z wyjaśnieniem. Nie dała jednak żadnego znaku. Poza tym w kancelarii unosił się dziwny i intensywny zapach, jakby ktoś użył zmywacza do paznokci

Po chwili namysłu prawnicy zdali sobie sprawę z tego, że Cindy nie zrobiła czegoś, co wykonywała zawsze, nawet kiedy wychodziła do kawiarni oddalonej pięć minut od miejsca pracy. Nie zawiesiła w telefonie służbowym połączeń przychodzących. 

Jeden z dwójki prawników zasugerował, by powiadomić policję. Utwierdził się w przekonaniu, kiedy zauważył książkę leżącą na biurku Cindy. Odruchowo wziął ją do rąk i zwrócił uwagę na zawartość stron, na których była otworzona. Anderson, wbrew temu co uważali jej bliscy, lubiła czytać przede wszystkim romanse. Jednak w jej ostatniej lekturze pojawił się pewien niespodziewany wątek, który był na pozór zwyczajny, ale w obliczu tamtych okoliczności wydał się co najmniej niepokojący. 

 

Otwarte strony przedstawiały historię, w której główna bohaterka została uprowadzona, a sprawca miał przy sobie nóż…

 

Cynthia Jane Anderson

Te właśnie imiona nadano jej przy narodzinach. Urodziła się w 1961 r. w Toledo. Tam się wychowała i spędziła całe 20-letnie życie.

W rodzinie Andersonów dużą rolę odgrywała tradycja. Byli chrześcijańskimi fundamentalistami, bardzo silnie związanymi z kościołem. Wyznanie i wypływające z niego przekonania były widoczne dla innych gołym okiem. Uczestniczenie w niedzielnej mszy świętej było złotą zasadą, której nikt nie ośmieliłby się złamać. Angażowanie się w działalność wspólnoty również było czymś naturalnym. Wspólne pikniki, wycieczki, zwyczajne i najprostsze aktywności w ciągu dnia – Andersonowie cenili sobie towarzystwo i przyjaźń innych osób o podobnym stylu życia.

Właśnie podczas takich spotkań wspólnoty ewangelickiej Cindy poznała chłopaka, w którym się zakochała. On odwzajemnił uczucie i zostali parą. Jej partner uczęszczał do college’u, gdzie zgłębiał nauki związane z chrześcijaństwem. Zakochana dziewczyna postanowiła do niego dołączyć, dlatego chciała zrezygnować z pracy sekretarki w kancelarii prawnej. W sierpniu 1981r. zostało jej już tylko dwa tygodnie do końca. Krótko później miała wyjechać na studia.

 

Domowy rygor

W domu rodzinnym panowały pewne zasady, których zarówno ona, jak i siostra musiały się sztywno trzymać. Choć obie były pełnoletnie, w dalszym ciągu mieszkały z rodzicami. Rodzice wyznaczyli tzw. godzinę policyjną, czyli porę, o której dzieci, nawet już dorosłe, najpóźniej musiały zjawić się w domu. 

Ojciec negatywnie oceniał współczesne kobiety, które – jego zdaniem – zbyt wielką uwagę poświęcały wyglądowi i prowokowaniu mężczyzn. Wymagał, by jego córki ubierały się skromnie i pod żadnym pozorem nie mogły przyprowadzać do domu płci przeciwnej. Wyjątkiem byli panowie, którzy wyznawali podobne wartości i byli głęboko wierzący. Jednak kiedy Cindy poznała mężczyznę, który spełniał te kryteria, jej tata nie był do końca zadowolony. 

Po zaginięciu córki mężczyzna często podkreślał, że jego córka była bezwarunkowo posłuszna. Nigdy nie sprzeciwiała się jego woli. Jednak ojciec uznał, że krótko przed śmiercią dziwnie się zachowywała. Jej postępowanie nie spodobało mu się, gdyż Cindy zbyt wielką uwagę poświęcała swojemu wyglądowi, co w jego oczach było próżne.

– Krótko zanim zaginęła, zachowywała się niczym debiutantka. Bardzo dużo czasu, więcej niż zazwyczaj, poświęcała swojej twarzy, temu jak wygląda i po prostu sobie. Często z tego powodu nie jadła śniadań. Myślę, że to mogło stać się częścią problemu. – mówił ojciec Cindy Anderson

Przez sąsiadów była postrzegana jako typowa dziewczyna z sąsiedztwa, która zawsze była uśmiechnięta i wyciągała do innych pomocną dłoń. Znajomi i przyjaciele twierdzili, że miała wiele planów na przyszłość i była szczęśliwa, że już niebawem będzie mogła zacząć je realizować. 

Jednak zaginęła i nikt nie wiedział, gdzie jest. 

Okolica, w której widziano Cindy po raz ostatni

 

Rodzina Cindy przypomniała sobie o niepokojących snach, które dręczyły ją w ciągu ostatniego roku. Jej siostra uzmysłowiła sobie, że być może koszmary senne były sygnałem płynącym z jej podświadomości, mówiącym, że coś jest nie tak. Zastanawiano się, czy dziewczyna mogła paść ofiarą uporczywego nękania. Okazało się, że w jej życiu faktycznie mógł pojawić się stalker i zagrożenie, które nie było oczywiste na pierwszy rzut oka…

 

Całej historii możesz posłuchać już teraz w swojej ulubionej aplikacji z podcstami.

Poprzednia sprawa zaginięcia omówiona na Kryminatorium, to historia Suzanne Lyall – sprawdź tutaj.

Słuchaj podcastów na: