Dusiciel z Bostonu | 236. SERYJNI MORDERCY

Dusiciel z Bostonu rozpoczął swoją krwawą serię zbrodni w roku 1962. W ciągu kolejnych dwóch lat pozbawił życia co najmniej kilkanaście samotnych kobiet w różnym wieku. Podstępem wzbudzał zaufanie swoich ofiar, a po zabójstwach znikał bez śladu. Policja długo nie mogła natrafić na żaden wiarygodny trop. A gdy w końcu go schwytano – pojawiły się trwające do dziś wątpliwości czy człowiek, który przyznał się do popełnienia tych zbrodni faktycznie był seryjnym zabójcą.

 

 

Dusiciel z Bostonu

55-letnia Anna od ponad 10 lat mieszkała w Bostonie. Pracowała jako krawcowa. Do Ameryki wyemigrowała z Łotwy, tuż po swoim rozwodzie. Zabrała ze sobą syna i córkę. Jej dzieci szybko się usamodzielniły i wyprowadziły od matki. Od tego czasu kobiecie doskwierała samotność. Nie utrzymywała jednak kontaktów towarzyskich z mężczyznami. Nie miała także zbyt wielu koleżanek. Nawet z sąsiadkami rozmawiała rzadko – zwykle w biegu, gdy wychodziła rano do pracy lub po południu z niej wracała. Od plotkowania znacznie bardziej wolała słuchać muzyki klasycznej.

Niemal każdą wolną chwilę Anna spędzała w swoim mieszkaniu, na trzecim piętrze taniej ceglanej kamienicy, wybudowanej zaledwie kilkaset metrów od bostońskiego Muzeum Sztuk Pięknych. Do jej cotygodniowej rutyny należało wyjście do pobliskiego kościoła na czwartkowe msze wieczorne, odprawiane w języku łotewskim. Tak też miało być 14 czerwca 1962 roku. 

– Jak zwykle w ten dzień kolację zjadła nieco wcześniej. Czekając na przybycie swojego syna, który przychodził po nią punktualnie o 19:00 – kobieta postanowiła wziąć kąpiel. Ubrana w szlafrok nastawiła gramofon. Do wanny weszła przy dźwiękach swojej ulubionej opery. – mówił policjant

Juris nigdy się nie spóźniał. Po swoją matkę przyszedł więc punktualnie. Zapukał raz, później drugi. Nie otworzyła. Zapukał więc po raz kolejny. Brak odpowiedzi. Złapał za klamkę – zamknięte. Wtedy zaczął się martwić. Pomyślał, że może zemdlała i leży na podłodze. A może była chora i nie mogła wstać z łóżka. Gdy rozmawiał z nią przez telefon poprzedniego wieczoru – odniósł wrażenie, że jego matka była jakaś smutna, przygnębiona. 

Gdy ją o to zapytał, stwierdziła, że wszystko było w porządku. Że to tylko zmęczenie. Czyżby już wtedy źle się czuła, ale nie chciała go martwić? W końcu Juris postanowił, że musi się dostać do środka. Za wszelką cenę. Wziął na korytarzu spory rozbieg, a następnie z całych sił uderzył barkiem w drzwi. I jeszcze raz. Dopiero za trzecim razem drzwi ustąpiły. Gdy wszedł do mieszkania, potwierdziły się jego najgorsze obawy.

 

Pierwsza ofiara Dusiciela z Bostonu

Znalazł swoją matkę w łazience. Leżała na podłodze i nie dawała żadnych oznak życia. Na szyi miała zawiązany pasek od szlafroka. Juris natychmiast zadzwonił na policję, a później do swojej siostry. Kwadrans później na miejscu pojawili się bostońscy policjanci. Po pierwszych oględzinach nie mieli wątpliwości, że muszą wezwać detektywów z Wydziału Zabójstw.

„Krucha kobieta o brązowych, krótko przystrzyżonych włosach i wąskich ustach leżała na plecach, na szarym chodniku. Miała na sobie niebieską podomkę z czerwoną podszewką, ale z przodu była ona całkowicie rozsunięta – tak, że od ramion w dół kobieta była naga. Jej głowa znajdowała się przy drzwiach łazienki. Nogi miała szeroko rozstawiono, w niedwuznacznej pozie odsłaniającej jej miejsca intymne. Pasek od szlafroku był tak mocno zawiązany na jej szyi, że skóra niemal całkowicie go przykryła. Jego końce sprawca uformował w kokardę”

Całe mieszkanie było splądrowane. Torebka ofiary leżała otwarta tuż przy niej. Jej zawartość została wysypana na podłogę. Podobnie jak wszystko to, co znajdowało się w kuchennym koszu na śmieci. Sprawca wyciągnął też wszystkie szuflady komody w pokoju gościnnym. Jeśli szukał czegoś wartościowego, to na pewno nie chodziło mu o złoty zegarek, pieniądze i złotą oraz srebrną biżuterię. Te wszystkie przedmioty wciąż leżały na widoku. Detektywi zgodnie uznali, że nie mógł ich nie zauważyć.

Sekcja zwłok ujawniła, że tuż przed śmiercią Anna została zgwałcona. Aby tego dokonać, sprawca posłużył się jakimś nieokreślonym przedmiotem, którego policjanci nie znaleźli na miejscu zbrodni. Detektywi uznali, że kobieta padła ofiarą włamywacza, na którego natknęła się, gdy tylko wyszła z łazienki. Kiedy złodziej zobaczył półnagą kobietę w rozsuniętym szlafroku – nie potrafił zapanować nad swoją żądzą. Później zabił, aby uniknąć rozpoznania. 

 

Zbieg okoliczności?

Dusiciel z Bostonu – kim był ten tajemniczy morderca?

Zupełnie przypadkowa ofiara i zabójstwo jakich wiele w ich detektywistycznej karierze. Tak właśnie na początku pomyśleli śledczy. Ale już wkrótce mieli się przekonać o tym, jak bardzo się mylili.

Dwa tygodnie później, kilka kilometrów od kamienicy, w której mieszkała Anna doszło do niemal identycznego zabójstwa. Ofiarą tym razem była 68-letnia Nina – mieszkająca samotnie emerytowana fizjoterapeutka. Tutaj też wyglądało, jakby doszło do włamania. Wszystkie szuflady i szafki były splądrowane, a ich zawartość wyrzucona na podłogę. Jednak zdaniem śledczych z mieszkania ofiary nic nie zginęło. 

– Najbardziej dziwne wydało nam się to, że w jednej z otwartych szuflad wciąż znajdował się bardzo drogi aparat fotograficzny oraz wiele przedmiotów ze srebra. W torebce ofiary nadal były pieniądze, a na jej ręku złoty zegarek. Ustaliliśmy, że po dokonaniu zbrodni sprawca przejrzał książkę adresową zmarłej oraz jej pocztową korespondencję. – mówił policjant

Ułożenie ciała także wydało się detektywom znajome. Ninę znaleziono na podłodze. Leżała z rozłożonymi nogami. Ubrana jedynie w podomkę i halkę podciągniętą w górę, do pasa. Na szyi miała ciasno zawiązaną nylonową pończochę. Z jej końców utworzono kokardę. Lekarz oszacował czas zgonu na godzinę 17:00. Sekcja zwłok wykazała, że krótko przed śmiercią ofiara została brutalnie zgwałcona.

Sąsiedzi zeznali, że wdowa nie utrzymywała żadnych kontaktów z mężczyznami. Ich zdaniem Nina nigdy nie pozwoliłaby wejść do swojego mieszkania obcej osobie. A mimo to na drzwiach policjanci nie znaleźli śladów włamania. Oznaczać to mogło tylko jedno – kobieta sama wpuściła do środka swojego zabójcę. Czyżby go znała? A jeśli nie, to z jakiego powodu uznała, że akurat jemu mogła zaufać. Śledczy zaczęli się nad tym zastanawiać. 

 

Śledztwo trwało w najlepsze, ale kolejne sprawdzane wskazówki, tropy i donosy od anonimowych mieszkańców okazywały się fałszywe. Wytypowano kilku potencjalnych podejrzanych, ale wszyscy mieli mocne alibi. Śledczy raz za razem odbijali się od ściany. Tymczasem w mieście ginęły kolejne kobiety. Kim był dusiciel z Bostonu? 

Odpowiedź na to pytanie znajdziecie już teraz w 236. odcinku Kryminatorium

Inne głośne zbrodnie:

Historia która zainspirowała serial Twin Peaks & Rekin wypluł ludzką rękę

Słuchaj podcastów na: