Był początek lat 80. 18-letnia Szwajcarka Annika Hutter pojechała na spotkanie ze znajomymi z klasy do pobliskiego miasta. Dziewczyna nigdy tam nie dotarła i nie wróciła również do domu. Policja początkowo uważała, że Annika uciekła. Z tym nie zgadzali się jej rodzice, którzy obawiali się, że ich dziecku stała się krzywda. Postawa policjantów uległa zmianie, gdy kilka dni później w lesie natrafili na ważny dowód w sprawie.
Annika Hutter
Największą zagadką kryminalną ze Szwajcarii jest zaginięcie Anniki Hutter. Dziewczyna miała wówczas osiemnaście lat, jednak w dalszym ciągu była osobą małoletnią, gdyż jeszcze w tamtym czasie progiem pełnoletności w Szwajcarii był dwudziesty rok życia.
Annika urodziła się w 1963 r. w kantonie Zurych, a konkretnie we wsi Nurensdorf, w której ponad dziewięćdziesiąt procent społeczności posługuje się językiem niemieckim na co dzień. Jest to spokojna okolica, w której rzadko kiedy coś się dzieje. W całej gminie żyje niecałe sześć tysięcy osób.
Mieszkała tam z rodzicami i trzy lata młodszą siostrą, z którą była bardzo zżyta. Od strony matki miała szwedzkie korzenie. Ojciec utrzymywał rodzinę pracując w gastronomii.
Dziewczyna w 1981 r. uczęszczała do ostatniej klasy i po zdaniu egzaminu dojrzałości planowała pójść na studia. Chciała iść na agronomię, ponieważ to był jej wymarzony kierunek. Wszystko wskazywało na to, że uda jej się ten cel zrealizować, gdyż dobrze się uczyła. Nie była może typem kujona, który wiecznie siedzi z nosem w książkach, ale przynosiła do domu przyzwoite oceny.
Była towarzyską osobą. Lubianą w klasie i szkole. Z poczuciem humoru i dystansem do siebie. Dużo czasu wolnego spędzała w gronie przyjaciół. W weekendy najczęściej uprawiała sport lub wychodziła ze znajomymi na imprezę. Lubiła też wybierać się na przejażdżki po okolicy swoim motorowerem, który dostała w prezencie od rodziców.
Nigdy nie sprawiała problemów wychowawczych. Nie uciekała z domu, nie ciągnęło jej do używek. Nie miała też podejrzanych znajomych. Była zwyczajną nastolatką, która od czasu do czasu pokłóciła się z matką lub ojcem, ale w gruncie rzeczy miała z nimi świetne relacje. Rodzina była dla niej ważna. Jedną z najbliższych dla niej osób była młodsza siostra, dla której Annika była wzorem do naśladowania.
Kłamczucha
Przyciągała uwagę płci przeciwnej, ale z nikim wówczas się nie spotykała, przynajmniej na stałe. Uważała, że ma jeszcze dużo czasu na to, by wejść w poważny związek. Na razie chciała skończyć szkołę i korzystać z wolności. Całe swoje życie spędziła w niewielkim Nurensdorf i wraz z rozpoczęciem studiów miała się przeprowadzić do dużego miasta. Nie mogła się doczekać, gdyż to miało poszerzyć jej perspektywy.
11 lipca 1981 r. umówiła się na spotkanie ze znajomymi z klasy. Była piękna lipcowa sobota. Spotkanie miało się odbyć w Winterthur, dość sporym mieście oddalonym od Nurensdorf około dziesięć kilometrów. Samochodem można dojechać tam w ciągu piętnastu minut. Annika miała motorower, więc to właśnie nim chciała tam pojechać. Kiedy wychodziła z domu, ubrana była w sweter w norweskie wzory, dżinsowe spodnie oraz błękitny płaszcz przeciwdeszczowy.
– Miała wrócić najpóźniej następnego dnia rano. Moja córka zawsze dotrzymywała słowa. Jeśli powiedziała, że coś zrobi, to tak właśnie było. Nigdy nie zawiodła naszego zaufania. Kiedy w sobotę wieczorem jeszcze nie wróciła, razem z żoną byliśmy przekonani, że pewnie rano już będzie. Mimo to nie wróciła. Zaczęliśmy się martwić. Żona miała przeczucie, że stało się coś złego. – tata Anniki
Zaniepokojeni rodzice skontaktowali się ze znajomymi córki, którzy mieli być na tym samym spotkaniu. Usłyszeli niepokojące wieści. Po pierwsze, pozostali nastolatkowie już dawno wrócili. Po drugie, Annika nie zjawiła się na zaplanowanym spotkaniu klasowym.
„Ojcu wpadła do głowy myśl, że być może osiemnastolatka nie była z nimi szczera. Być może od samego początku nie miała zamiaru pojechać do miasta, a w planach miała coś zupełnie innego. Być może spotykała się z jakimś chłopakiem i nie chciała, by matka i ojciec o tym wiedzieli. Co jeśli chciała zrobić coś, czego oni by nie akceptowali?”
Annika zaginęła
Matka była odmiennego zdania. Nie uważała, by Annika skłamała. Była przekonana, że jej dziecku musiało zdarzyć się coś złego. Dziewczyna zawsze była wobec niej szczera. Gdyby chciała pójść na randkę z chłopakiem, z pewnością powiedziałaby o tym jej albo przynajmniej swojej młodszej siostrze. Znajomi też nie mieli pojęcia, gdzie ona może być. To było dziwne. Annika ufała swoim przyjaciołom i gdyby coś zaplanowała, powiedziałaby im o tym.
Państwo Hutter zgłosili zaginięcie Anniki. Początkowo policjanci pomału wdrażali akcję poszukiwawczą. Często kiedy znika młoda osoba, pierwszą myślą jest to, że uciekła z domu albo chciała przez chwilę pobyć sama. Jest to dość optymistyczne założenie, które czasami się sprawdza. Jednak rodzice dziewczyny z każdą godziną utwierdzali się w przekonaniu, że Annice coś się stało.
Nawet ojciec, który starał się na początku wierzyć, że nastolatka zrobiła po prostu coś głupiego, zmienił zdanie. Nawet gdyby tak było, wróciłaby już do domu lub dała jakiś znak życia. Zdawała sobie sprawę, że ojciec i matka muszą się martwić i nie naraziłaby ich na takie nerwy bez powodu.
Kiedy w dalszym ciągu Annika nie wracała, policja zaangażowała w poszukiwania m.in. psy tropiące. Dwie doby po zgłoszeniu zaginięcia natrafili na ważny trop. W Kemptthal –położonym pomiędzy Nurunsdorf i Winterthur – odnaleziono porzucony motorower.
Motorower Anniki Hutter
Na pierwszy rzut oka wyglądało, jakby ktoś zaparkował pojazd i miał za chwilę po niego wrócić. Motorower odnaleziono w lesie. Stał w pobliżu drzewa. Kilkadziesiąt metrów dalej znajdowała się droga, którą codziennie przejeżdżało setki samochodów. Znalezisko zostało sprawdzone przez techników kryminalnych. Okazało się, że motorower należał do poszukiwanej Anniki Hutter. Był on dość charakterystyczny, w kolorze granatowym. Stwierdzono również, że miał poważne uszkodzenia, które uniemożliwiały dalszą jazdę.
„Wtedy pojawiła się teoria, według której motorower zepsuł się podczas jazdy. Zdesperowana dziewczyna musiała pozostawić go w pobliżu drzewa. Mogła celowo wybrać miejsce obok drogi głównej, by później była w stanie go odnaleźć. Pytanie tylko, gdzie wybrała się dalej: do domu czy na spotkanie z kolegami i koleżankami?”
Bez problemu mogła znaleźć podwózkę, ale nie wiadomo, gdzie mogłaby pojechać: do Winterthur czy do Nurensdorf. W rodzinnej wiosce nikt jej nie widział. Jest to dość mała miejscowość, więc gdyby faktycznie miała tam wrócić, to na pewno ktoś by ją zauważył. Poza tym – dlaczego wtedy nie poszłaby do domu? Na spotkaniu z rówieśnikami również się nie pojawiła, ale Wintetrhur to dość spore miasto. Czy spotkała się tam z kimś innym?
Świadek
Policja apelowała, aby ktokolwiek, kto posiada informacje mogące przydać się w śledztwie, zgłosił się na komisariat policji. Pojawiło się kilkoro świadków, którzy rzucili nowe światło na sprawę.
– To było 11 lipca, jakoś tak wieczorem. Przejeżdżałem wtedy w pobliżu lasu i widziałem jakiegoś gościa, który jechał motorowerem. Bardzo podobnym do tego, którego opis zamieszczono w prasie w związku z zaginięciem nastolatki. Uważam, że to mógł być ten sam pojazd. Co do mężczyzny, nie przyjrzałem mu się za bardzo. Miał około trzydziestki, nie więcej. Tylko tyle jestem w stanie o nim powiedzieć. – świadek
Czy w okolicy, w której odnaleziono motorower Anniki Hutter, mógł przejeżdżać ktoś inny na podobnym motorowerze? Teoretycznie tak, ale szczerze mówiąc trudno było uwierzyć w przypadek.
Kolejny informator był w stanie podać bardziej szczegółowy opis mężczyzny: szczupły, przeciętny wzrost, brązowe włosy w nieładzie, sprawiający wrażenie lekko zaniedbanego. Inna osoba też widziała mężczyznę, który jechał na motorowerze, ale dodała pewien mrożący krew w żyłach szczegół. Do motoroweru była przyczepiona drewniana przyczepka, a w środku miała siedzieć skulona, przestraszona i zapłakana młoda kobieta…
Dlaczego osoba, która widziała tę scenę, w żaden sposób nie zareagowała? Na policję zgłosiła się dopiero wtedy, gdy w mediach zrobiło się dość głośno o zniknięciu Anniki. Przerażający widok dziewczyny siedzącej w przyczepie odciągnął uwagę świadka od kierowcy. Policjanci dowiedzieli tylko tyle, że był to mężczyzna w młodym wieku. Nie były to jednak żadne szczegóły, które mogłyby zawęzić grono podejrzanych. Co wydarzyło się naprawdę? Sprawdź w odcinku 237.
Kryminatorium o innych głośnych sprawach ze świata:
204. Nie wróciła na noc do akademika






